Eos Lip Balm, czyli naturalny, organiczny balsam do ust, który pokochałam zaledwie kilka dni
po zakupie. Posiadam zapach/ smak pomegranate raspberry, czyli cudowny granat i malina - moje ulubione owoce!
Eosy są już dostępne w Polsce za około dwadzieścia pięć złotych, w różnych wariantach smakowych/zapachowych - miętowych, truskawkowych, brzoskwiniowych - w skrócie, każdy znajdzie odpowiedni balsam dla siebie. Opakowanie to 7 gram produktu, aczkolwiek intensywnie stosując produkt codziennie przez ponad miesiąc ma on jedynie malutkie ślady użytkowania,a czytając inne opinie na temat balsamu - powinien wystarczyć na około półtora roku.
i powinno znaleźć miejsce w każdej kobiecej torebce? Naturalność produktu. Przede wszystkim.
Chyba w każdym opublikowanym poście piszę to samo zdanie - ludzie mają już dosyć sztucznych, drażniących kosmetyków i zaczynają poszukiwać produktów, które w składzie posiadają naturalne oleje. Balsam EOS, jak zapewnia nas producent jest w 95% organiczny, w 100% naturalny. Balsam z dodatkiem olejku jojoba, masła shea, bogaty w witaminę E - wszystkie te składniki powinny doskonale nawilżyć i zregenerować nawet bardzo wysuszone usta. Dodatkowo produkt jest antyseptyczny, antybakteryjny. Ja raczej nie mam problemu z przesuszonymi ustami, jednak wydaje mi się, że balsam doskonale poradziłby sobie z takim problemem. Przecież nie bez przyczyny jest znany prawie na całym świecie. Na stronie producenta możemy również wyczytać, że EOS pozbawiony jest parabenów, ftalenów (sole stanowiące bazę dla klejów, lakierów) oraz wazeliny (która na dalszą metę prowadzi do odwrotnego efektu niż oczekujemy - wysusza nasze usta). Nie jest testowany na zwierzętach - to akurat sprawa oczywista, ponieważ jeśli wprowadza się produkt na teren UE to przynajmniej prawnie jest zakaz testowania produktów na zwierzętach. Warto o tym pamiętać!
Na oficjalnej stronie EOS'a widziałam nowe nuty zapachowe balsamów, które nie są dostępne
w Polsce, takie jak arbuz! Więc z wielką niecierpliwością czekam na ten produkt, i już wyobrażam sobie jego cudowny smak, bo przecież zapomniałam wspomnieć o tym, że cudownie, słodko smakują! Jajeczka są w różnej kolorystyce, zależnie od smaku, czy też zapachu - sama nie wiem jak to określać. Reasumując? Bardzo dobrze nawilża, jest wydajny, fenomenalnie pachnie, i tak samo smakuje! Według mnie warto wydać na niego tyle, co na dwie pomadki Nivea, bo na rynku jest niewiele takich produktów, które stawiają konkurencję jajeczku EOS. Jestem w nim kompletnie zakochana, i mogę się założyć, że większość z Was, które są posiadaczkami tego cudeńka w stu procentach potwierdzi moją fascynację. A może znacie produkt, który jest godnym zastępcą EOS? Koniecznie piszcie w komentarzach! Na koniec wstawiam zdjęcie mojego kochanego zbója, która akurat leżakowała w moim wianku, a balsam potraktowała jako... piłeczkę do zabaw! ♥